SIŁACZKA CZYNNEJ MIŁOŚCI
Artykuł ukazał się w tygodniku – niedziela nr 1 . 3 stycznia 2016
Zapewne względem znanych i lubianych stać by nas było na poświęcenie (por. Rz 5,7). Kto natomiast odważyłby się podjąć trud pomocy wykluczonym społecznie: chorym wenerycznie, agresywnym, trędowatym, upośledzonym, odrzucającym miłość?
KS. KRYSTIAN WILCZYŃSKI
Osobą odważną w podjęciu tego krzyża była
służebnica Boża m. Wincenta od Męki Pańskiej Jadwiga Jaroszewska.
Jest znana jako założycielka Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek
Samarytanek Krzyża Chrystusowego, które przeżywa
jubileusz 90-lecia swojego powstania.
Do dziś zajmuje się ludźmi, od których wielu
odwraca wzrok – najbardziej potrzebującymi
i odrzuconymi przez społeczeństwo. W czasie,
jubileuszowego roku miłosierdzia szukamy
w Służebnicy Bożej postaw zachęcających nas
do naśladowania jej świętego życia.
SŁUŻYĆ JEDNAKOWO WSZYSTKIM
Matka Założycielka czerpała inspirację dla swojego zgromadzenia z Ewangelii, mówiła:
"Nasze zgromadzenie ma być nie tylko miłosiernym Samarytaninem,
pochylającym się nad poranionym bliźnim – i dodała jeszcze jeden
obraz – ale i niewiastą samarytańską, biegnącą,
by rozsławić Imię Zbawiciela i pociągnąć do Niego swych ziomków".
Spójrzmy na fragment o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10, 30-37).
Jezus mówi o pewnym człowieku", schodzącym z Jerozolimy do Jerycha.
Nie mamy szukać jego tożsamości, lecz widzieć w nim każdego człowieka,
z jego historią życia, pełną wzlotów i upadków.
Wszyscy nosimy wiele zranień z własnej winy, ale często bywa,
że człowiek wbrew swojej woli zostaje zraniony,
przez co staje się jakby odpadem tego świata.
Warto wiedzieć, że Jerozolima leży między górami, a miastem Jerycho
– w największej depresji na ziemi (prawie 400 m poniżej poziomu morza).
Człowiek schodzący z Miasta Pokoju na samo dno,
odchodzi od nadziei i sensu życia. Opuszcza społeczność
i idzie w stronę osamotnienia. Nieświadomie woła o drugiego
człowieka. Matka Wincenta nigdy nie selekcjonowała ludzi
na potrzebujących pomocy i na mogących poczekać.
Taką postawę wyniosła jeszcze z rodzinnego domu.
Wspomniany przez Jezusa człowiek został
napadnięty przez zbójców i pozostawiony w stanie krańcowego wyczerpania.
Nie ponosił winy za całość swojej sytuacji, choć z jakichś
powodów opuścił Jerozolimę. Służebnica Boża uczy nas, aby być dalekimi od
stawiania zarzutów, oskarżania i osądzania, dlaczego ludzie tkwią w niewoli zła.
Służyła rannym w I wojnie światowej, a także cierpiącym
w wyniku głodu, epidemii i nędzy z nią związanej. Robiła wszystko,
aby ratować człowieka, natomiast jego duszę zostawiała
pod osąd miłosiernemu Bogu. Czuła jednak, że udzielenie miłosierdzia
cierpiącemu otworzy jego serce na miłość płynącą od Boga:
"W działalności apostolskiej i charytatywnej służymy
jednakowo wszystkim bez względu na różnicę płci, stanu, religii, narodowości i rasy".
NIE WIRTUALNIE ONI, ALE JA …
Św. Łukasz pisze dalej o kapłanie i lewicie,
którzy dostrzegłszy owego człowieka, ominęli
go. Jedni próbują usprawiedliwić ich postawę
koniecznością zachowania czystości rytualnej,
inni ostro ganią. Sam Chrystus nie ocenił ich uczynku.
Swoją postawą również nie czyniła tego Matka Jaroszewska.
Jedni szukają usprawiedliwienia dla własnej niechęci
i szukają zastępców wśród instytucji, rządców, sponsorów;
postawą Chrystusa natomiast jest przede
wszystkim poczucie osobistej odpowiedzialności
za bliźniego w potrzebie. To nie wirtualni oni są
powołani do pomocy, ale przede wszystkim ja,
który jestem tu i teraz, i który zauważam człowieka w potrzebie.
Patrzę na niego i mam okazję stanowić narzędzie Bożego miłosierdzia.
Tym kierowała się Matka Założycielka, gdy otrzymywała
od Opatrzności Bożej kolejne miejsca i ludzi
do prowadzenia szpitali i domów opieki.
Grzech kładzie na łopatki, zdziera szatę godności
i zostawia nas poranionych w duchowej biedzie.
Nagle widzimy, że wszyscy czekamy na Boże miłosierdzie.
Ratunkiem jest tu postawa pokuty.
Matka Wincenta osobiście doświadczała cierpienia.
U podstaw stowarzyszenia, a potem zgromadzenia zakonnego
zawarła ideę ekspiacji i przyjmowania cierpień czyniących zadość
odejściom ludzi od Prawa Bożego.
PRZYWDZIAŁA HABIT SAMARYTAŃSKI
Poraniony człowiek został opatrzony na ciele i zaprowadzony
do gospody.Pierwsza pomoc zawsze skoncentrowana jest na ciele,
to najbardziej nagląca potrzeba. Dalsza opieka,
bardziej skupiona na potrzebie doznania pewnego komfortu
i poczucia własnej godności, będzie udzielona w gospodzie,
którą rozumiemy jako Kościół. Kandydatka na ołtarze całość swojej
posługi czerpała z modlitwy, częstego przyjmowania Komunii św.
i adoracji. Nie da się upodabniać do Jezusa, nie przebywając z Nim
na modlitwie. Naśladowanie Chrystusa było dla Matki Wincenty
priorytetem tak ważnym, że zachęcała i nadal zachęca
wrażliwe kobiece serca do pójścia drogą konsekracji samarytańskiej,
dla służby człowiekowi ukrzyżowanemu społecznym odrzuceniem.
Służebnica Boża m. Wincenta Jaroszewska podjęła wezwanie Chrystusa
i odważnie je realizowała aż do śmierci. Pokazała, że bliźnich
łączy miłosierdzie, zarówno przyjmowane, jak i udzielane.
Warto przyjrzeć się sobie w świetle dobrych uczynków Matki
i w tym jubileuszowym roku miłosierdzia podjąć czynną miłość,
także względem odrzuconych społecznie, może w habicie samarytańskim?
www.niedziela.pl